Po supermarketowym śniadaniu zwiedzamy słynne wapienne tarasy i ruiny starożytnego miasta Hierapolis (wstęp 20TL/os.). Miejsce jest fajne, z daleka wygląda jak ośnieżone stoki, na miejscu boso (jest zakaz wstępu w obuwiu) spacerujemy po wapiennych ścieżkach i pstrykamy fotki. Część jeziorek jest wysuszona i nie wszędzie też można wejść. Niestety też przyjeżdżają tu całe tłumy turystów. Ruiny zwiedzamy akurat w południe i żar z nieba leje się niesamowity, ciężko wytrzymać. Na koniec dla ochłody kąpiemy się w tarasowych jeziorkach. Niektórzy smarują się wapiennym błotkiem. Na niebie pojawiają się chmury i postanawiamy powoli wracać. Zanim dochodzimy do wyjścia nadciągają deszczowe chmury i zaczyna się ogromna ulewa. My mamy już blisko do najbliższej knajpki i nam się udaje schronić, ale mnóstwo zwiedzających zostaje zaskoczonych na tarasach. Takiej ulewy już dawno nie widziałem!
Zjadamy obiad - chyba już nie muszę pisać co jemy.. ;) – wracamy do hotelu, pakujemy się i po południu ruszamy busikiem do Denizli. Na dworcu kupujemy bilety na nocny przejazd autokarem do Stambułu.