Od rana w TV dalej pokazują powodzie. Ulicami płyną rzeki, w nich płyną samochody, podobno są ofiary śmiertelne . Po napisach orientuję się, że te powodzie są właśnie w Turcji! No nieźle, ale to chyba gdzieś daleko na wschodzie.
Po śniadaniu idziemy wypożyczyć skutery i ruszamy na objazdówkę po okolicy. W wypożyczalniach domagają się prawa jazdy na motocykl… okazuje się, że tylko do 100cm3 można wypożyczyć bez uprawnień, a większość skuterków ma 125. Znajdujemy w końcu motorki w innej wypożyczalni (25TL). Wprawdzie silniki mają takie same, ale nie domagają się dokumentów ;)
Nasza trasa wygląda następująco :
Marmaris - Hisar Onu - (po drodze atakują nas i żądlą pszczoły) - Selimiye (fajne małe miasteczko na wysuniętym cyplu i promenadą dookoła) - Bozburun - Sogut (malutka wieś w górach, lokalsi siedza przed sklepami i grają w karty, ludzie jeżdżą na osłach) - po drodze spotykamy górskie kozice naskałkach przy drodze – potem najpiękniejszy odcinek trasy do Bayir (od lokalnego sprzedawcy pamiątek dostaliśmy w prezencie tykwy, podobno jest tu jakieś zabytkowe drzewo które ma 2000lat) – na chwilę zajeżdżamy do Turunc i tankujemy paliwo - Icmeler (znany głównie z ładnych plaż) omijamy, gdyż jest już późno i zaszło już słońce, a nie chcemy wracać po ciemku – Marmaris. Cała nasza trasa ma ok 130km (paliwo kosztowało nas ok. 15TL).
Skuterki musimy oddać przed godz. 22, więc na koniec urządzamy sobie jeszcze szalony rajd po uliczkach Marmaris.
Na koniec wypijamy piwko na miejskiej plaży i tradycyjnie kebab na kolację, po czym wracamy do domu. Mecz już się skończył – wygrała Turcja, więc nasi gospodarze są bardzo zadowoleni i dumni ze swojej drużyny.
Dowiadujemy się też przy okazji, że te głośne powodzie są w Stambule! Podobno jedyna droga do lotniska jest kompletnie zalana i nie można się tam dostać. Ciekawie, bo my mamy za 3dni samolot powrotny… może osuszą do tego czasu.