Geoblog.pl    dziobaki    Podróże    Turcja 2009    Fethiye
Zwiń mapę
2009
05
wrz

Fethiye

 
Turcja
Turcja, Fethiye
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2559 km
 
Dzisiaj decydujemy się pojechać do pobliskiego wąwozu Saklikent. Ładnie wygląda na fotkach w przewodniku i folderach. Liczymy na to że rano z centrum złapiemy jakiegoś dolmusza jadącego w tamtą stronę. Na przystanku od razu zaczepia nas naganiacz, inkasuje po 15L/os i każe czekać na odpowiedni busik. Jak zbierze się odpowiednia ilość osób wyruszamy.
Po jakimś czasie nasz busik zatrzymuje się i przewodnik – pomocnik kierowcy informuje, że mamy małą przerwę na zwiedzenie jaskini (oczywiście wejście dodatkowo płatne), a po wyjściu częstują nas herbatą lub airanem (za co oczywiście przed odjazdem również trzeba zapłacić). Jedziemy dalej i okazuje się, że zanim dojedziemy do Saklikent w planie jest jeszcze jeden postój w Tlos, gdzie do zobaczenia są ruiny miasta, licyjskie grobowce wykute w skale, ruiny łaźni i teatru (naturalnie tu znowu od chętnych wyciągają kasę za wstęp), a później jeszcze wizyta w Yakaparku, hodowli pstrągów, gdzie poza zwiedzaniem ładnie zaprojektowanego parku z basenami hodowlanymi, strumykami i wodospadami można było zamówić na obiad świeżą rybkę z grilla. W tym miejscu uświadomiliśmy sobie, że wykupiliśmy nie bezpośrednie bilety do Saklikent, a coś w rodzaju zorganizowanej wycieczki po atrakcjach w okolicach Fethiye. Na wąwóz było przeznaczone tylko 3 godziny. Trochę nas to zdenerwowało, bo traciliśmy przez to czas, który mogliśmy dłużej spędzić w Saklikent. Ostatecznie jednak okazało się, że czasu na przejście wąwozu było akurat, a przy okazji zobaczyliśmy jeszcze kilka miejsc i mieliśmy zapełniony cały dzień – wróciliśmy z powrotem do Fethiye wieczorem.

Wąwóz był oczywiście główną atrakcją i faktycznie warto było tam pojechać. Przygoda rozpoczyna się już na samym początku gdzie trzeba się przeprawić na drugą stronę dosyć rwącej rzeki. Później wędrujemy wewnątrz pięknego, skalistego wąwozu o wysokich pionowych ścianach, który stopniowo się zwęża. Im dalej idziemy tym trudniejsze stają się przejścia. W niektórych momentach przeprawiamy się przez całkiem głębokie jeziorka (woda do pasa) i musimy wspinać się po śliskich i stromych skałkach. Samemu czasem jest ciężko pokonać niektóre przeszkody – szczególnie tak by nie zmoczyć plecaków. Wybierając się do Saklikent zdecydowanie trzeba pamiętać o odpowiednim stroju (niektórzy wracają zupełnie zmoczeni), dobrym zabezpieczeniu wodoodpornym na aparat i dokumenty (a w zasadzie na wszystko co chcemy żeby pozostało suche), zamiast butów zdecydowanie najlepiej sprawdzą się neoprenowe sandały.
Piękny wąwóz, wspaniałe krajobrazy, a do tego mnóstwo zabawy i niezapomniana przygoda!

Wieczorem po powrocie zafundowaliśmy sobie pyszną kolację w jednej z restauracji przy nadmorskim deptaku – taki wyjątek od najtańszych kebabów na wynos ;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 36 komentarzy36 535 zdjęć535 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
13.06.2014 - 29.06.2014
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
10.10.2011 - 20.10.2011