Po śniadaniu wyruszamy na piesza wycieczkę do Chiamary, najpierw plazą do Cirali a później główną droga w prawo i dalej za znakami. Od wejścia (płatne 3L) trzeba się wspiąć pod gore i nieco przed wierzchołkiem znajdują się słynne ognie. Porozrzucane sa w kilku miejscach i wyglądają jak małe ogniska palące się w skalnych zagłębieniach.
Po drodze Marcin wypatruje dwa żółwie w trawie przy drodze, a nieco dalej robimy krotka przerwę na odpoczynek (straszny upal daje się we znaki) i zajadamy się słodkimi winogronami prosto z drzewa.
Po powrocie z wycieczki (późnym popołudniem) próbujemy dowiedzieć się o bilety do Kas i okazuje się że już spóźniliśmy się na ostatni busik. Przez chwile wygląda na to że utkniemy tu jeszcze na jedna noc, ale dogadujemy się z obsługę ośrodka, chłopak gdzieś dzwoni i za chwile mamy załatwiony prywatny busik do większego miasta w pobliżu (trochę drożej, ale jednak wyjedziemy dalej). Stad o tej porze powinniśmy złapać jakiś transport do Kas i faktycznie się udaje. Jest juz ciemno, wiec od razu kierujemy się do sprawdzonego przez Lonely Planet hostelu Ani Motel. Wita nas sympatyczny właściciel i po ostrych negocjacjach dostajemy 3 osobowy pokój z dostawką, łazienką i śniadaniem za 17,50L/os. Na dachu jest fajny zadaszony taras ze stolikami i wygodnymi kącikami do wypoczynku.