Wstajemy bardzo rano, najpierw przejazd do Ao Nang, tam czeka na nas motorówka. Faajna, 2 silniki po 200KM, zabiera ok. 20 osób razem z załogą. Podróż do wysp Phi Phi /nasze nawiązujące do reklamy motto na dzisiaj to : "Zabawa tkwi w Ko Phi Phi" - nawet jeśli prawidłowo czyta się je nie Fi-Fi, a Pi-Pi :) / trwa ok 45 minut. Motorówka mknie z pełną mocą i skacze na falach, przechlapane mają ci siedzący na dziobie, bo ostro nimi rzuca. Ale frajda duża! Zatrzymujemy się na krótką kąpiel na wyspie Bamboo Island. Biały, drobniutki piasek, a kolor wody jest wręcz niesamowity! Turkusowa i idealnie przezroczysta, pływamy wsród ławic bardzo kolorowych rybek.
Phi Phi to dwie wyspy. Phi Phi Leh, niezamieszkała - rezerwat i Phi Phi Don z drogimi ośrodkami i infrastrukturą turystyczną. Odwiedzamy zapierające dech w piersi miejsca na Lech - urokliwe otoczone skałami zatoki i nurkujemy na rafie (dużo większej i piękniejszej niż na Ko Samui - to dopiero jest rafa i ryby!). Woda bajeczna, nie muszą tu podrasowywać fotek do folderów reklamowych - ona po prostu taka jest! Organizatorzy rzucają obok nas do wody kawałki chleba i ogromne ławice kolorowych rybek dosłownie gotują się obok nas w walce o swój okruszek. Czasem i nas podskubią :) Lądujemy też na słynnej z filmu z Leonardem Di Caprio "The Beach" zatoce Maya Bay. Strasznie zatłoczona turystami.. ale niesamowita! Niektórzy narzekają, że Phi Phi to skomercjalizowane i zbyt zatłoczone miejsce - mają rację, tak jest, ale nadal to najpiękniejsze chyba miejsce jakie w życiu widzieliśmy! I zdecydowanie warto tu przyjechać, żeby je zobaczyć. Bardzo smaczny obiad (wliczony w cenę wycieczki) typu szwedzki stół mamy w restauracji na Phi Phi Don. Zwiedzamy też szybko miasteczko, które jeszcze niedawno było zniszczone przez Tsunami, teraz w większości jest już odbudowane. Miejscami jednak jeszcze widać trochę gruzu lub budowane właśnie od nowa budynki. Potem jeszcze jedno nurkowanie tzw. "open water". Rafa jeszce piękniejsza i więcej różnych rybek. Niesamowite! Wracamy późnym popołudniem. Zdecydowanie możemy polecić wycieczkę której orgnizatorem jest firma "@rt Canoeing".
Zmieniliśmy lokum na hostel "Up 2 you", pokój 3os. za 250B, pokoje "biedne" tylko materace na podłodze, drzwi zamykane na kłódkę, ale za to w łazience ciepła woda i bardzo miła chill-out area z fotelami, leżankami i stołem bilardowym podobna do Julie Guesthouse w Chiang Mai. Na dole mała knajpka, gdzie wieczorami wyświetlają filmy na dużym LCD, a na półkach stoją przewodniki i książki do poczytania.
Wieczorem idziemy na Night Market. Są tu dwa, jeden mały nad rzeką z licznymi straganami z jedzeniem przy skłądanych stolikach, drugi duży ze wszystkim, owocami, warzywami, jedzeniem. Na dużym ogromny wybór specjałów kulinarnych jakich dotąd nie widzieliśmy. Jutro z pewnością właśnie tu przyjdziemy na obiad. Na koniec dnia piwko i drinki w Rasta barze przy muzyce Boba Marleya - fajna atmosfera, rasta muzyka, rasta kelnerzy i ściany wymalowane rasta grafitti.