Wstajemy o 7.00 i godzinę później jedziemy już na lotnisko. Tam bez żadnych problemów, czy spodziewanych kolejek. Przy odprawie spotykamy Piotra, który leci tą samą trasą, a nawet dalej, bo w Bangkoku jeszcze raz się przesiada i leci do Wietnamu. Fantastyczny człowiek, dużo opowiada nam o swoich licznych podróżach. Wypijamy razem po drodze butelke słodkiej Żołądkowej Gorzkiej zakupionej w bezcłowej strefie, więc lot mija nam szybko i przyjemnie. Szczególnie drugi tym większym samolotem, do Kijowa leci mniejszy i troszkę bardziej odczuwa się zmiany ciśnienia i czasem lekkie bujanie. Evci i Zbigowi to się bardzo podoba, mi na początku mniej, ale szybko się przyzwyczajam.
Lecieliśmy liniami Aerosvitu i śmiało możemy je polecić, dobra obsługa i niezły obiad, przkąski i napoje, śniadanie.. no powiedzmy, mój omlet był troche zielonkawy w środku, ale może tak miało być ;) Na wszelki wypadek zjadłem tylko bułkę z jogurtem.