Rano dopakowanie walizek, na szybko zjedzona zupka chińska specjalnie zakupiona wieczorem w 7eleven, pożegnanie z Raymondem (właścicielem hostelu) i w drogę.
Przystanek A21 jest raptem 100m dalej po prawej stronie. Podczas drogi na koniec widziałem za oknem coś co chyba zrobiło na mnie największe wrażenie w HKG. Ogromny port morski! Autobus jechał wdłuż niego kilka minut, a tam taka ilość kontenerów, że trudno to w ogóle sobie wyobrazić. Dosłownie tysiące, o ile nie dziesiątki tysięcy. I wypływające po kilka naraz wyładowane tymi kontenerami statki. I wtedy uświadomiłem sobie, że to właśnie ta masa chińszczyzny, która zalewa wszystkie światowe rynki. A takich portów w Chinach z pewnością jest dużo..
Na lotnisku bez problemów, teraz właśnie przelatujemy nad Mongolią, a ja uzupełniam dziennik. Niestety tym razem nie było już miejsc przy oknie. Do Moskwy równo 10 godzin, półtorej na przesiadkę i dwie do Warszawy.
I w końcu do moich ukochanych dziewczyn :)))
dop. Tylko w Moskwie rosjanie trochę przesadzają z kontrolą.. jeszcze rozumiem, że przy wjeździe do kraju, ale żeby przy transferze tak trzepać i kazać nawet buty zdejmować do kontroli.. no dobrze, że nas do bielizny nie porozbierali..
Zresztą w ogóle to Szeremietiewo to grajdoł, wi-fi niby jest, ale Internet nie działa, jedna toaleta czynna na cały terminal, ech.. dobrze, że te samototy Aeroflotu są chociaż dosyć nowe i się przyjemnie lata.