Geoblog.pl    dziobaki    Podróże    Hongkong 2011    Hongkong - dzień szósty
Zwiń mapę
2011
17
paź

Hongkong - dzień szósty

 
Hong Kong
Hong Kong, Causeway Bay
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8308 km
 
Rano w TV pokazują straszne powodzie w Bangkoku. Wszystko zalane wodą, no może nie wszystko ale dużo. Dobrze, że Włodek, Jerzy i Agnieszka byli trochę wcześniej. Tydzień przed moim wyjazdem podobno w HKG miał być tajfun, a w Indonezji było trzęsienie ziemi. No, ale akurat w tamtych rejonach to nic nowego.

Idę szukać dobrego indyjskiego jedzenia, może będzie lepsze od chińskiego. Nie mogę uwierzyć, że to piszę, bo w końcu jestem fanem azjatyckiej kuchni. Ale chyba ta lekko zeuropeizowana jest lepsza, po prostu bardziej bogata. To tak jak z kebabami. Nasze polsko-tureckie też są chyba lepsze niż w Turcji.
No, jest jeszcze taka możliwość, że po prostu nie trafiałem w odpowiednie miejsca z lepszym jedzeniem.
Jestem głodny, więc daleko nie chce mi się szukać. Tym bardziej, że indyjski barek na parterze Chungking Mansions polecał mi znajomy hindus - ten od zegarków.
Faktycznie jest super, zamówiłem jakieś mięso w czerwonawym sosie (o ile dobrze zrozumiałem to jagnięcina), które podano mi z tależem ryżu, wypiekanym plackiem naan i sałatką. Potrawa była tak intensywna w smaku, pikantna i po prostu pyszna, że chyba przerzucę się na kuchnię indyjską.

Na wyspie Hongkong z bardziej znanych dzielnic został mi Causway Bay. Z tego co czytałem to taka typowo handlowa dzielnica z mnóstwem różnych galerii i domów towarowych.
Pojechałem tam metrem, a potem tramwajem. Po drodze w Mong Kok zupełnie przez przypadek natrafiłem na targ w bocznych uliczkach i nawet udało mi się tam kupić kilka fajnych rzeczy.
Szukałem jakiegoś dużego domu towarowego, żeby zerknąć co tu mają fajnego, może jakiegoś większego supermarketu ze sprzętem elektronicznym, gdzie można okazyjnie upolować coś ciekawego.
Trafiłem do SOGO, to chyba jeden z większych, trochę jak nasza Galeria Centrum w Warszawie, tylko ma .. 10 pięter. Ale w środku same drogie markowe sklepy, a ceny europejskie.
W dzielnicy większośc uliczek to mrowisko sklepów. Zresztą mrowisko też z powodu ilości ludzi, którze między tymi sklepami biegają. Do tego skwar, duszne powietrze i mnóstwo spalin. Niektórze chodzą w maseczkach chirurgicznych na twarzy.
Najbardziej znane ze sprzedających elektronikę są dwie sieci sklepów : Fortress i Broadway. Wielkościowo jak nasze EuroAGD, czyli nie za duże. Najciekawsze jest to, że te sklepy znajdują się dosłownie co kawałek. Na jedenj ulicy potrafi być ich 6 jednych i 6 drugich (i to nie tylko w Causway Bay, to samo zauważyłem też wcześniej w Mong Kok.), a w każdym ten sam asortyment.
Ale chińczyków jest tu tak dużo, że w jednym byłyby chyba kilometrowe kolejki, a tak ruch się rozkłada, a i tak w każdym jest pełno.

W jednej ulicznej knajpce zauważyłem jak chińczyk dostał rozpłaszczony łeb świni razem z całym ryjem. I jadł to! Chyba tą skórę z tego łba i ryja , bo chyba nic innego tam nie było, masakra..
O innej wspaniałem potrawie, czyli kurzych łapach podawanych razem z pazurami już chyba pisałem wcześniej.. brrr...

Wieczorem już u siebie kolejne spotkanie z zegarkowcami. Przez te kilka dni już wyczułem rynek i wiem, że poniżej 400-500 HKG$ za te najlepsze już nie zejdą.

Potem jeszcze uzupełnianie blogu i zasłużony odpoczynek.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 36 komentarzy36 535 zdjęć535 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
13.06.2014 - 29.06.2014
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
10.10.2011 - 20.10.2011