Geoblog.pl    dziobaki    Podróże    Hongkong 2011    Hongkong - dzień pierwszy
Zwiń mapę
2011
12
paź

Hongkong - dzień pierwszy

 
Hong Kong
Hong Kong, Tsim Sha Tsui
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8292 km
 
Szczęśliwie udało się dolecieć i odebrać bagaż. Jadę do miasta, a dokładniej do dzielnicy Kowloon. Najtańszy i bardzo wygodny, to bezpośredni autobus A21 (33 HK$, 1HK$=ok 0,42zł), jedzie ok 50min.

Tu przekonałem się jak bardzo chińczycy są punktualni (wcześniej o tym tylko czytałem). Pomimo tego, że była kolejka do autobusu na przystanku i w autobusie było jeszcze przynajmniej połowę miejsc wolnych to kierowca karnie zamknął drzwi i odjechał zgodnie ze swoim rozkładem pozostawiając innych pasażerów na przystanku..

W autobusie było zabawnie. Autobusy są piętrowe i część pasażerów zostawiła swoje walizy na dole (jest specjalne miejsce) i poszli na górę podziwiać widoki podczas jazdy. Już niedługo, od pierwszych zakrętów niektóre bagaże na kółkach zaczęły swobodnie podróżować po całym autobusie. Jeździły sobie na tych kółeczkach jak by dawały pokaz rewii dla pozostałych pasażerów. Ale niektóre - i to sczczególnie te większe sztuki - pod wpływem przyspieszania zaczęły wędrować na sam tył pojazdu, po czym podczas hamowania rozpędzone z impetem rozbijały się o kabinę kierowcy. I co ciekawe z im większym pędem się roztrzaskiwały tym większą radochę mieli chińczycy. Wkrótce cały dół już głośno kibicował wyścigom walizek na kółkach - czekałem tylko kiedy ktoś zacznie przyjmować zakłady :)

Zakwaterowałem się w Apple Hostel w słynnym Chungking Mansions na Nathan Road. Słynne miejsce jest wśród backpackerów dzięki chyba najniższym cenom w HKG. A ceny nieruchomości są tu podobno najwyższe na świecie, więc odbija się to też na hotelach i hostelach. Hotele są bardzo drogie, a hostele z kolei radzą sobie inaczej - mają mikropokoje.
Chungking Mansions to kilkunastopiętrowy moloch w którym znajduje się pewnie z kilkadziesiąt różnych hosteli. Na niektórych piętrach jest ich czasem kilka. Są tańsze w których warunki są faktycznie dosyć podłe (szczególnie wspólne sale ze wspólną łazienką), ale są na szczęście są też i lepsze. Ja mam jedynkę z łazienką, bardzo czysty pokój i sprawiający wrażenie wręcz nowego, za to jego całkowita powierzchnia to pewnie nie więcej niż 6m2. Ale też więcej nie potrzeba, jest Internet wi-fi i kablowy, TV, klima, okno, a nawet małe "niby biurko". Jedyny mankament to windy, których jest zdecydowanie za mało i za wolno jeżdżą, w efekcie można czekać czasem z 15-20 minut ! Backpackerom polecam, nie-backpackerom chyba nie, bo mogą się zrazić dużą ilością naganiaczy na dole, którzy chcą za wszelką cenę coś nam wcisnąć, a do tego wyglądają nieco podejrzenie, bo to głównie Nigeryjczycy, Pakistańczycy i inne takie różne ciemne nieogolone typy.

Po szybkim prysznicu i oczywoiście zameldowaniu się rodzinie na Skypie pojechałem na Apliu Street, gdzie podobno jest największy targ elektroniki, a byłem ciekawy co też tu można ciekawego znaleźć, a potem na Night Market przy Temple Street. Wszystko byłoby fajne gdyby nie padający dzisiaj cały dzień deszcz.. A miejscami to wręcz ulewa ! Dobrze, że zabrałem parasol, podobno w HKG deszcze zdarzają się dosyć często. W efekcie wróciłem do hostelu cały przemoczony :(

Po drodze zjadłem Casserole rice with beef na Temple Street (18HK$, czyli ok 7,50zł). To zapiekany ryż z mięsem w specjalnym glinianym garnku z przykrywką. Poprosiłem ostre i dostałem z dodatkową świeżą papryką chilli. Nawet niezłe, trzeba tylko podlać to obficie ciemnym sosem sojowym. Można się taką michą porządnie najeść. Chińskie piwo Yaning beer kosztuje też też 18HK$, ale okazało się, że ma 0,66L :) Ale nasze polskie lepsze, to jakieś takie cienkie, rozwodnione.
Z jedzeniem trzeba uważać co się zamawią, bo podobno chińczycy jedzą wszystko co ma cztery nogi i nie jest stołem. Resztę zjadają i to w niemal w całosci. W fikuśnych potrawach można znajeźć np. jelita, mózg, kurze łapy z pazurami czy inne ciekawe elementy, których my raczej nie jadamy. Część mojej wieprzowiny zawierałą jakieś chrząstki które dyskretnie wyrzuciłem do małej miseczki. Potem okazało się, że nie ma co się krępować, jak chińczykowi cośnie smakuje albo zostaną mu kości to wyrzuca je prosto na stół albo na podłogę..

Ulice w nocy wyglądają super, mnóstwo zawieszonych neonów, jest mega kolorowo. Przeważnie jednak to ich nic-nam-niemówiące chińskie krzaczki, chociaż jest trochę po chińsku w alfabecie arabskim. Można się tu łatwo zgubić. A szczególnie w metrze które ma kilkanaście wyjśc i ciągnie się nie pod jednym jak u nas skrzyżowaniem tylko pod kilkoma... Raz wracałem sie trzy razy próbując odnaleźć odpowiednie wyjście. Do tego są dwie różne linie metra mające inne tory i perony, ale wspólne stacje. Podróżowanie bardzo ulatwia zbliżeniowa karta chipowa - Octopus card. Działa na wszystkie środki komunikacji metro, autobusy , tramwaj, a newej można nią wykonywać mikropłatności ( ja swoją kupiłem już na lotnisku - polecam).

Może uda mi się trochę wyspać do jutra, no i mam nadzieję, że deszcz przestanie padać.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
wjkrzy
wjkrzy - 2011-10-17 14:57
Ło, ale tam strasznie "chińsko". Rafi, ten garnek to bym zeżarł razem z ceramiką. Tylko pokój to naprawdę trochę za mało obszerny.
 
kiclaw
kiclaw - 2011-10-25 12:10
ło matko, ale klaustrofobicznie :)
 
 
zwiedzili 4% świata (8 państw)
Zasoby: 76 wpisów76 36 komentarzy36 535 zdjęć535 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
13.06.2014 - 29.06.2014
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
10.10.2011 - 20.10.2011