Lot nie trwał długo i ok. godz. 19.00 lądujemy w największym mieście Szwajcarii. Kolejny lot do domu mamy dopiero o godz. 7.00 rano, więc mamy okazję zwiedzić „Zurich by night”. Wymieniamy ostatnie euro i okazuje się, że ledwo wystarcza nam pieniędzy na sam bilet do centrum miasta i z powrotem. Za bilety dla 2 os. płacimy ok. 80zł, a przecież jedziemy zwykłą komunikacją miejską! Drożyzna straszna!
Spacerujemy później najsłynniejszą ulicą w stronę jeziora mijając wystawy sklepów znanych światowych marek zegarków i ubrań. Ceny z kosmosu. Wracamy przez starówkę. Niestety okazało się, że musimy być z powrotem na lotnisku przed północą, bo wracając pierwszym porannym pociągiem moglibyśmy spóźnić się na lot w przypadku kolejek do odprawy.
Wyszukujemy sobie jakieś miejsce do spania. Wybór pada na nieczynną już kawiarnię Starbucks. Z wystawionych foteli i stolików montujemy sobie możliwie wygodne legowiska i próbujemy się zdrzemnąć do rana.